"Bibelot w rękach zapaleńców".
O potrzebie powrotu do czytania.26 / 06 / 2024
To słowa profesora Leszczyńskiego, do którego monografii pt. "Wielkie małe książki" często się odwoływałam, pisząc "Nie bój się poezji!" Dziś wykorzystuję to, co profesor napisał z jednej strony o współczesnym kryzysie czytelnictwa, a z drugiej o wartości i potrzebie niespiesznej, głębokiej lektury.
Pisząc książkę pt. „Nie bój się poezji!”, korzystałam z przemyśleń Grzegorza Leszczyńskiego, profesora Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizującego się w literaturze dla młodych i najmłodszych odbiorców.
Pisze on, że w dzisiejszej stechnicyzowanej cywilizacji książka stała się „bibelotem w rękach zapaleńców” . Żyjemy bowiem w społeczeństwie konsumpcyjnym, zdominowanym przez smartfony, samochody, telewizory itp. Dla tegoż społeczeństwa książka to „przedpotopowa skamielina skrojona na dawną modłę. Niepotrzebna kasom fiskalnym, bankom, rozkładom jazdy i zderzaczom hadronów”.
Znalazła się ona na marginesie życia.
Do tego jeszcze, zwłaszcza jeśli chodzi o literaturę dziecięcą, panuje „popyt na kicz, tandetę i śmieciowe żarcie książkowe”. Grozi to stępieniem naturalnej wrażliwości estetycznej.
Do tej pesymistycznej diagnozy stanu czytelnictwa i obcowania z kulturą dochodzi ponadto presja tzw. „szybkiego czytania”, którego kursy wyrastają jak grzyby po deszczu, skutkiem czego „ zanika model powolnej, kontemplacyjnej lektury pozwalającej na radosne wniknięcie w świat przedstawiony, spokojne, emocjonalne przeżywanie perypetii bohatera, rozwijanie niedopowiedzeń”.
Niemniej, są rodziny, które stwarzają dzieciom klimat, by mogły doświadczyć intelektualnej i emocjonalnej przygody obcowania z tekstem literackim. Wiedzą one, że dziecięca zachłanność lektury nie powtórzy się już nigdy później w życiu dojrzałym i dlatego warto wykorzystać ten czas. Spotkałam takie osoby w edukacji domowej. Spotkałam wiele oczytanych, mających bogaty świat wewnętrzny dzieci, którym rodzice dali możliwość, by mogły być nie tyle zbieraczami wrażeń, ale czytelnikami niespiesznie zagłębiającymi się w świat lektury.
Lektura wymaga bowiem skupienia, ciszy i samotności. Pozwolę sobie znów zacytować profesora Leszczyńskiego:
„Powolna lektura pozwala smakować książkę, powracać do tych jej partii, które wywoływały jakieś szczególne doznania. Naturalną potrzebę powolnej lektury unicestwia ciągły pośpiech – pośpiech, by więcej z siebie dać, by szybciej się przemieszczać, by więcej zakupów robić jednorazowo, szybciej wypoczywać, szybciej kroczyć ścieżką awansu zawodowego i szybciej osiągać wyznaczone cele. A gdzie długie jesienne i zimowe wieczory, w czasie których przez całą zastygłą w bezruchu wieczność bajarze, bajarki, wędrowcy i gawędziarze prawili baśnie? Małe dziecko każe czytać sobie lub opowiadać wciąż od nowa te same historyjki: baśnie, bajeczki, scenki z życia rodzinnego albo z życia zwierząt. To pozwala mu na zagłębianie się w świecie przedstawionym, powracanie do postaci i przeżyć, do zdarzeń i prawd, które za zdarzeniami tymi się kryją. Potem identycznie jest w dziecięcej już samodzielnej lekturze – wciąż i wciąż na nowo dziecko czyta te same książki, może jedną i tę samą, może kilka, choćby znało niemal na pamięć dialogi i sceny, choćby już nie czekało, jakie zło czai się na bohaterów, jakie niebezpieczeństwo czyha za zakrętem drogi, choćby wiedziało ponad wszelką wątpliwość, co, jak i kiedy nastanie”.
Lektury czytane przez dziecku i dziecku wpływa na kształtowanie się jego osobowości, ale musi być właśnie takie, o jakim pisze profesor Leszczyński: niespieszne, refleksyjne i głębokie.
A moją książkę "Nie bój się poezji!" można kupić https://iosephicum.pl/nie-boj-sie-poezji