Ta strona używa plików cookies, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na ich używanie

Czego unikać? Rozważania subiektywne

02 / 05 / 2019



Dostałam niedawno wiadomość od mamy zaczynającej dopiero edukację domową swoich dzieci. Prosiła, by napisać, na co szczególnie zwrócić uwagę, czego nie przeoczyć, a czego się strzec.

Nie jestem oczywiście wyrocznią w tej kwestii, ale chętnie podzielę się swoimi przemyśleniami na podstawie doświadczeń naszych i znajomych rodzin. Więc, czego unikać?

1) Przede wszystkim powielania szkoły w domu.Mam na myśli uwolnienie się spod tyranii podręczników, sformalizowanej wiedzy i walki o oceny. Przecież chodzi nam o radość odkrywania świata, dystans w stosunku do „wyścigu szczurów” i podtrzymywanie zainteresowania nauką. A podręczniki temu nie służą. W pierwszych latach można się bez nich obywać albo wybrać te, które rzeczywiście mogą być pomocne. W opisywanej przeze mnie w książce rodzinie Oli i Piotra pojawiły się one dość późno, a dzieci i tak dobrze wypadały na egzaminach, nie tracąc przy tym ciekawości świata. Nauczanie zintegrowane w edukacji domowej ma m.in. ten plus, że sami decydujemy, jakich pomocy użyć i kiedy wprowadzić dziecko w arkana czytania, kaligrafii i matematyki. Później rzeczywiście trzeba więcej popracować nad podstawą programową i przygotowaniem do egzaminów, ale i tak my i nasze dzieci możemy podchodzić do tego z mniejszą lub większą dozą wolności.2) Socjalizacji „na siłę”. U nas to nie przynosiło nigdy dobrych owoców. Nie chodzi o to, żeby izolować dziecko, ale nie bać się momentów, kiedy trudno znaleźć towarzystwo rówieśników. Dużo amerykańskich homeschoolersów o tym pisze, zapewniając, że najbardziej inteligentne, twórcze dzieci nie były otoczone wianuszkiem kolegów. Natomiast my często żyjemy w obawie, że nasze dzieci mogą byś aspołeczne, tym bardziej że bombarduje nas się pytaniami: „a co z socjalizacją?”, „ jak poradzą sobie w życiu”, „jak długo będziesz trzymać pod kloszem?” No to chcemy udowodnić wszystkim, że nie upośledzamy w tej dziedzinie naszych dzieci i szukamy na siłę.3) Nadmiaru elektroniki. Wszyscy wiedzą, że należy opóźniać kontakt, limitować, jak długo się da, bo mniej czasu w wirtualnym świecie elektroniki to zdrowsze emocje, umysł i ciało. Jest nawet ciekawa książka na ten temat. Nosi tytuł „Cyfrowa demencja”. Polecam.4) Porównywania się z innymi. To prawdziwa zmora i źródło frustracji. Rodzina ciągle czuje, że do czegoś nie dorasta ( albo przeciwnie, popada w pychę, uważając się za lepszą). W nas gromadzi się niezadowolenie i poczucie gorszości, bo X. uczy się już trzech języków obcych i oprócz tenisa trenuje koszykówkę, gra na dwóch instrumentach muzycznych itd. A my…. Pod wpływem innych rodziców mnożymy zajęcia dodatkowe i zamiast poczytać wspólnie z dziećmi książkę, jesteśmy ich taksówkarzami. Nie mam nic przeciw zajęciom poza domem, ale dobrze, gdyby one odpowiadały potrzebom naszego dziecka, a nie wynikały z chęci dorównania innym. Warto kierować się własną intuicją i zdrowym rozsądkiem.5) Krytykanctwa i narzekania, bo podcina skrzydła, niszczy poczucie własnej wartości w dzieciach i więź między nimi a rodzicami. Po prostu zatruwa atmosferę. A edukacja to przecież m.in. atmosfera.6) Jako polonistka dodam jeszcze, że kiepskiej literatury, skróconych wersji arcydzieł i baśni, tandetnych ilustracji. Pozwolić naszym pociechom obcować z literaturą piękną.

To oczywiście duży skrót. Każdy z nas ma pewnie swoją listę tego, czego należałoby unikać. Nie wszystkim się to uda, ale próbować warto! I nie frustrować siebie i innych. Już lepiej mniej umieć, mniej przeczytać, wypadać gorzej niż inni, niż zatruwać rodzinę ciągłym narzekaniem i niezadowoleniem.