Edukacja domowa królowej kryminałów
28 / 01 / 2019
Czytam obecnie zajmującą „Autobiografię” Agathy Christie. Około dwunastego roku życia zaczęła naukę na pensji dla panien.
Wcześniej uczyła się w domu, gdyż, jak wspomina, „mama chodziła w dzieciństwie do szkoły w Cheshire. Moją siostrę, Madge, posłała do szkoły z internatem. Teraz jednak, całkowicie zmieniwszy zdanie, uważała, że najlepsza metodą jest pozwolić dziewczynkom rosnąc jak najbardziej dziko – zapewnić im dobre jedzenie, świeże powietrze i niczego nie narzucać ich umysłom ( nic z tego oczywiście nie odnosiło się do chłopców – tych należało kształcić w sposób jak najbardziej tradycyjny)”. Właściwie to uderza mnie to, iż Agatha nie miała nadmiaru bodźców, zabawek, rówieśników wokół siebie. Ale odznaczała się nieprzeciętną wyobraźnią i pozytywnym nastawieniem do życia. Jej ukochana niania opowiadała ciągle te same historyjki o dzieciach rodzin, w których mieszkała, i one nigdy nie nużyły małej słuchaczki. Niania – jak określiła to pisarka – była „ostoją stabilności”. Poza tym Agatha często bawiła się sama, o czym tak pisze: „Stworzyłam sobie swój własny świat i swoich własnych towarzyszy zabaw. I myślę, że była to dobra rzecz. Nigdy, przez całe swoje życie, nie dokuczała mi nuda, nie wiedziałam, co to takiego „nie mieć nic do roboty”. A mnóstwo kobiet na to cierpi. Dokucza im samotność i są znudzone. Wolny czas to dla nich koszmar, a nie przyjemność. Jeśli nieustannie robi się wszystko, żeby dostarczyć ci rozrywki, to naturalnie tego oczekujesz. A kiedy nic się dla ciebie nie robi, nie wiesz, co ze sobą począć. Niemal wszystkie dzieci chodzą dziś do szkoły, wszystko mają zorganizowane, i dlatego, jak przypuszczam, tak beznadziejnie nie potrafią się zdobyć na własne pomysły w wolnym czasie”.Bardzo mądra uwaga. Zauważyłam, że dzieci edukacji domowej (to też zależy od tego, jak były prowadzone i od charakteru) nie nudzą się w swoim własnym towarzystwie i same odpowiadają za wypełnienie sobie czasu.W swojej książce „Edukacja domowa jako styl życia” piszę o Tobiaszu, tegorocznym maturzyście. To bardzo odpowiedzialny młody chłopak, który nauczył się brać życie w swoje ręce: „Tobiasz ma duże poczucie wartości czasu i chce go przeznaczyć na sprawy dla niego najistotniejsze. Edukacja domowa tego uczy, bo młody człowiek ma nagle do swojej dyspozycji cały, przez nikogo niezaplanowany czas, i od niego zależy, jak go wykorzysta. I nawet, jeśli z początku go marnuje, to też jest to cenne doświadczenie. Tobiasz słusznie twierdzi, że w szkole nie ma potrzeby planowania, bo nauczyciele dają wszystko na tacy, a uczniowie nawet nie zauważają, że jest to robione. „Co to jest za życie – mówi – idę do szkoły, wracam ze szkoły, kładę się spać. Za co ja mam brać odpowiedzialność?” I musze przyznać, że Tobiasz ma dużą świadomość celów, które chce osiągnąć. Nauczył się brać życie w swoje ręce i w tej dziedzinie jest maksymalistą: „Jak nie ma całości i mam do zarządzania tylko kawałek swojego życia, to od razu mi się to nie podoba”.Kiedy myślę o plusach edukacji domowej, to mam na uwadze także to, o czym napisałam powyżej.