Ta strona używa plików cookies, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na ich używanie

Kilka słów o tzw. narracji.

01 / 03 / 2021



Ostatnio dużo się mówi o Charlotte Mason. Nie przeczę, że jest to bardzo ciekawa postać i z wielu jej pomysłów korzystałam, wprowadzając je w naszą edukację w sposób dopasowany do indywidualnych potrzeb dzieci.

Jednym z takich podstawowych pojęć jest narracja ( łac. narratio – opowiadam). Dzieci mają naturalną potrzebę opowiadania, dzielenia się swoimi wrażeniami, przeżyciami, spostrzeżeniami. Jeśli tego procesu się nie zakłóci brakiem relacji, czasu, zainteresowania, to on się po prostu rozwija i nie trzeba nawet dzieci zmuszać do tego, żeby mówiły. Nasze pociechy z wielkim przejęciem opowiadały o obejrzanych filmach, bajkach, przygodach. Opowiadały wracającemu z pracy tacie o przeżytym dniu, w trakcie lepienia z plasteliny czy z masy solnej opowiadały tworzone przez siebie historyjki, przy ognisku w górach zbierały nas i zachęcały do opowiadania bajek… To było zawsze naturalne i wzmacniane tym, że jako rodzice byliśmy nie tylko dostępni, ale i zainteresowani wszystkim, co mieli do powiedzenia. Poza tym sama często opowiadałam im różne prawdziwe i zmyślone przez siebie historyjki, więc atmosferą opowieści niejako oddychały w domu. Charlotte Mason bardzo zachęca do tego, by dziecko opowiadało. Mówi, że wiedzę utrwalamy, odtwarzając dany materiał. Poleca na przykład czytać dzieciom jeden rozdział książki, a następnie zaproponować, by o nim opowiedziały. Ćwiczą przy tym koncentrację uwagi, pamięć, przetwarzanie w umyśle przekazanych informacji i ujęcie tego w odpowiednich słowach. Pamiętam moje lata szkolne, gdy uczyłam się na przykład historii. Czytałam temat, a potem próbowałam go kilka razy opowiadać na głos. Często nawet nagrywałam swoją opowieść na magnetofon i odsłuchiwałam, czy wszystko zostało dobrze powiedziane. To bardzo rozwija i kształci umysł. Wracając do naszych dzieci, dodam jeszcze, że dużym powodzeniem cieszyło się opowiadanie obrazków. Uwielbiali serię o Gapiszonie, mogli godzinami opowiadać, a ja te opowieści spisywałam i do dzisiaj przechowuję. Spisywałam też tworzone przez nich historie o pieskach, pociągach, królewnach. Dzięki temu rozwijali podstawową dla edukacji sztukę mówienia. I – co najważniejsze – odbywało się to naturalnie, bez sztucznych scenariuszy i zmuszania do czegokolwiek.