Edukacja domowa jako styl życia....
17 / 04 / 2024
Ostatnio edukacja domowa bardzo się rozpowszechniła. Poszerzyło się też rozumienie tego zjawiska, zmieniło nastawienie rodziców. Dla wielu jednak osób nadal pozostaje ona stylem życia, jak sugeruje tytuł mojej książki.
Niedawno słuchałam podcastu Oli i Marcina Sawickich pt. „Jak zmieniła się edukacja domowa na przestrzeni lat?” Ich szkoła była pierwszą, przyjazną edukacji domowej placówką, toteż tam zapisaliśmy nasze dzieci. Dziś – z perspektywy lat - Państwo Sawiccy pokazują pewną ewolucję tej formy kształcenia i zmianę myślenia na jej temat w czasach, gdy staje się powszechniejsza.
Otóż bardzo trafnie scharakteryzowana została grupa, do której należała nasza rodzina. Edukacja domowa była dla nas i bliskich nam rodzin stylem życia ( tak też zatytułowałam swoją książkę na jej temat). Rodziny w całości przyjeżdżały na egzaminy – nieraz kamperami, jako że większość stanowiły rodziny wielodzietne, nieraz z namiotami. Była to okazja do integracji, rozmów, wspólnego odpoczynku. Marcin Sawicki wspomina, że byli to ludzie rozpoznawalni, oryginalni, z wyrazistym poglądem na edukację, ceniący sobie przede wszystkim wolność i tego oczekujący od szkoły: żeby jak najmniej ingerowała w naukę. Rodziny te nie miały też wielkich oczekiwań od szkoły, chciały przede wszystkim, by nauczyciele akceptowali ich „odmienność” w znaczeniu antysystemowość. Tak rzeczywiście było. Dla mnie stanowiło to niesamowite odkrycie, że tak można żyć, że można decydować o tylu sprawach w swoim życiu, mieć własne wizje i pomysły edukacyjne.
Poszukiwaliśmy wszyscy różnych metod, interesowały nas różne systemy wychowawcze i każdy z nas mógł znaleźć coś dla siebie. Wiele osób zainspirowało się metodą Montessori. Opisywani przeze mnie w książce „Edukacja domowa jako styl życia” Ola i Piotrek urządzili dzieciom pracownię montessoriańską w domu, Ola kończyła odpowiednie kursy. Zależało im przede wszystkim na budzeniu zainteresowań dzieci, na rozbudzaniu ciekawości świata.
Dla wielu z nas z kolei ważną przewodniczką była Charlotta Mason. Sama tłumaczyłam na własny użytek książkę o jej wizji wychowania i wiele pomysłów wcielałam w życie, zwłaszcza tych dotyczących narracji, living books, poznawania świata przyrody. Muszę przyznać, że byłam oczarowana jej podejściem do edukacji i widziałam coraz większą rozbieżność z tym, co obecnie oferuje system szkolny naszym dzieciom.
Najbardziej jednak odpowiadają mi wizje wychowawcze naszych polskich wychowawczyń takich jak generałowa Zamoyska i bł. Marcelina Darowska. Uważam, że zbyt mało się o nich mówi, a stworzone przez nie systemy zachwycają swoją spójnością i podejściem do dziecka. Są to systemy katolickie, stworzone przez kobniety, z których jedna jest błogosławioną, a druga kandydatką na ołtarze.
Wiele osób traktujących edukację domową jako styl życia decydowało się na to, że jedno z rodziców ( przeważnie mama) pozostanie w domu, dlatego w artykułach i opracowaniach o ED czytało się, że są to ludzie, dla których „być” jest ważniejsze niż „mieć”. Znam wiele kobiet, które szczególnie odnalazły się w roli tej, która jest w domu i poświęca dużo czasu na tworzenie ogniska domowego.
Edukacja domowa to – jak pisze profesor Marek Budajczak w swojej książce( "Edukacja domowa...po latach") - „edukacja oparta na domu”. Takie określenie jest niezwykle istotne, bo zwraca uwagę nie tyle na miejsce, co wartości związane właśnie z domem. Gdy mówimy o miejscu, to często pojawia się określenie „stół kuchenny” będący wręcz symbolem edukacji domowej – centrum życia rodzinnego, miejsce nie kojarzące się bynajmniej z panującą w szkole hierarchią, ale właśnie z ciepłem i bezpieczeństwem atmosfery rodzinnej. Natomiast nauka może odbywać się wszędzie: w ogrodzie, w muzeum, na wycieczce, u babci. Ktoś napisał kiedyś: „Moją klasą jest cały świat” i jakaś część prawdy w tym jest.
Na początku naszej przygody z edukacją domową spotkaliśmy właśnie mamę, dla której podstawą nauki były podróże autostopem z synem, najpierw po Polsce, potem też po Europie.
Na koniec wrócę do wypowiedzi Marcina i Oli Sawickich, którzy stwierdzają, że dziś – w miarę jak ED staje się coraz popularniejsza – często jest ona nie do końca sposobem życia, ale znalezieniem ścieżki, gdzie dziecko będzie się mogło bardziej edukacyjnie rozwinąć. Więcej jest oczekiwań wobec szkół, ale też i oferta edukacyjna jest szersza.
I to nie jest złe. Ważne, żeby rodzice wychowywali i kształcili swoje dzieci zgodnie ze swoimi wartościami. Ale warto też czasem przypomnieć, że jest też – może obecnie mniej uczęszczana, ale jakże fascynująca – ścieżka edukacji domowej jako stylu życia.